Palec

Moja luba ogromnie się zbulwersowała, bo kierowca tira pokazał jej palec, środkowy. Palec jak palec, ale w jakich okolicznościach! Luba prowadzi swojej niebieskie maleństwo trasą przez wieś. Na tylnej kanapie w foteliku jedzie drugie maleństwo – jeszcze nawet nie mówi. Luba jedzie „sześćdziesiątką” (serio, ona jest ostrożna). Droga szeroka. W przeciwnym kierunku sznur aut. Jeden zdecydował się je wyprzedzić, to właśnie ten od palca. Siedzi za kierownicą kilkunasto tonowego zestawu, przewozi jogurty. Jedzie tak naprzeciwko lubej, a luba na przeciwko niego. Są coraz bliżej. Luba już dawno zdjęła nogę z gazu. Ten od palca nie. Luba naciska hamulec. Prawie stoi i kombinuje gdzie uciekać. Ten od palce nie. Znalazł wreszcie lukę i się chowa. Luba w szoku. Znalazła klakson na kierownicy i trąbi co sił. A ten od palca… chyba sami już wiecie co robi i się przy tym smieje.

Panie tirowiec, uwierz mi pan, że jak bym cię dorwał to tego palca bym ci (celowo nie piszę „c” dużą literą, bo szacunku dla ciebie nie mam) w najpierw odrąbał, a potem w dupę wetknął, co być zapamiętał, że damom się ustępuje.